poniedziałek, 19 grudnia 2011

Dysplazja stawów - nie przegap pierwszych objawów!

Dysplazja stawów - nie przegap pierwszych objawów!

Autorem artykułu jest Magdalena Banach



Życie psa z chorobą jaką jest dysplazją stawów biodrowych i/lub łokciowych, nie jest łatwe. Komfort funkcjonowania takiego zwierzęcia całkowicie zależy od właściciela i opieki jaką jest w stanie otoczyć swojego podopiecznego.

germanpuppy_1Na wstępie pragnę poinformować, że tekst nie jest poradnikiem medycznym i nie zawiera informacji naukowych ale ma być podpowiedzią dla niedoświadczonych jeszcze właścicieli, których pies może być obciążony dysplazją stawów. Zdecydowałam się na to, ponieważ prawie cztery lata temu staliśmy się opiekunami pięknego czekoladowego labradora, który niestety choruje na dysplazję stawów biodrowych. Moją pierwszą reakcją na tę diagnozę był płacz i poczucie wielkiej niesprawiedliwości, nie wiedziałam czego się spodziewać, od razu myślałam o najgorszym i bałam się, że stracę tego łobuza, którego już pokochałam do szaleństwa... Dziś mój pies ma 3 lata i 8 miesięcy i jest w całkiem niezłej kondycji. Naturalnie zdaję sobie sprawę z tego, że każdy przypadek tej choroby jest inny, tak więc nie ma jednej recepty na dobre funkcjonowanie dla każdego psa obciążonego dysplazją. Mam jednak nadzieję, że moje doświadczenia przydadzą się innym właścicielom psów i pomogą w porę dostrzec pierwsze objawy choroby. Nie będę ukrywać, że leczenie i utrzymanie chorego psa jest kosztowne i choć dla wielu miłośników zwierząt nie ma ceny, której nie zapłaciliby za zdrowie swojego pupila, to jednak nie wszystkich stać na drogie zabiegi chirurgiczne, regularne wizyty u weterynarza, badania rtg, odpowiednie karmy, odżywki, preparaty czy środki przeciwbólowe.

Czym jest dysplazja stawów

Choroba ta mówiąc w dużym uproszczeniu, polega na niedopasowaniu w stawie, co prowadzi do przemieszczenia głowy kości względem panewki, stan taki niestety szybko się pogłębia, prowadzi do stanów zapalnych i nieodwracalnych już zmian zwyrodnieniowych. Tak więc dysplazji stawów nie możemy wyleczyć, a jedynie spowolnić jej rozwój, a w najlepszym wypadku zapobiec jego postępowaniu. Choroba ta jest uwarunkowana genetycznie; przyjmuje się, że w 70% o jej rozwoju decydują geny, a w 30% czynniki środowiskowe takie jak: nieodpowiednie żywienie szczeniąt, zbyt intensywny ruch, czyli przetrenowanie psa i urazy. Przy czym na szczególną uwagę zasługuje fakt, że nie chodzi o niedożywienie szczeniąt, ale podawanie karmy zbyt wysokoenergetycznej i zbyt bogatej w wapń. To dlatego tak ważne jest by karma dla psów była dopasowana zarówno do wieku jak i do rasy psa. A ponieważ dobrej jakości, gotowe karmy dla zwierząt są zbilansowane, nie należy podawać już innych preparatów witaminowych. Oczywiście ważne jest by nasz pupil od początku był pod opieką lekarza weterynarii, który pomoże nam dobrać odpowiednią dietę i jeśli stwierdzi taką potrzebę, to zaleci także suplementy, jednak nigdy nie należy samodzielnie decydować o podawaniu tego typu preparatów szczególnie młodym psom.

young_retrieverJakie psy narażone są szczególnie na dysplazję stawów

Najczęściej na dysplazję stawów chorują psy dużych ras, a także duże mieszańce, najprościej można powiedzieć, że są to psy szybko rosnące, a więc te, które w pierwszych miesiącach życia intensywnie przybierają na wadze. Do ras obciążonych największym ryzykiem zachorowania należą: owczarek niemiecki, labrador retriever, golden retriever, dog niemiecki, rottweiler, mastif. Osoby, które decydują się na zakup szczeniaka dużej rasy, powinny przede wszystkim zwrócić szczególną uwagę na to, czy rodzice byli wolni od dysplazji. Można śmiało poprosić o okazanie książeczki zdrowia i oświadczenia weterynaryjnego stwierdzającego, że pies jest wolny od dysplazji. Niestety nawet jeśli rodzice są zdrowi nie znaczy to, że nasz szczeniak nie zachoruje, tak więc ważna jest czujność i obserwacja w pierwszych tygodniach życia. Należy poradzić się lekarza weterynarii jaką karmę podawać, a także poprosić o badanie stawów. Doświadczony lekarz nawet po chodzie szczeniaka potrafi ocenić, czy stawy rozwijają się prawidłowo, czy już dochodzi do zmian chorobowych.

Nasze obserwacje szczeniaka

Czy możemy sami zauważyć pierwsze objawy dysplazji stawów u naszego psa? Oczywiście, że tak. Kiedy w domu pojawia się szczeniak jest pod stałą opieką i obserwacją, tak więc możemy sami w porę zauważyć niepokojące objawy. Dziś mogę napisać, by ich nie bagatelizować ale jak najszybciej skonsultować z lekarzem weterynarii, najlepiej specjalistą chirurgii. Ryzykujemy tylko tyle, że się pomyliliśmy, tak więc niewiele w porównaniu z tym, jaką cenę będzie musiał zapłacić pies u którego rozwinie się choroba.

Do objawów, które powinny nas zaniepokoić należą:

kulawizna,

problemy ze wstawaniem (zwłaszcza po długim odpoczynku pies ma problem z „rozruszaniem się”),

kołysanie biodrami (inaczej tak zwany chwiejny lub krowi chód),

ograniczone odwodzenie kończyn,

zmiana w sposobie poruszania się

przerwy w czasie zabawy, spaceru – pies siada na chwilę, po czym wraca do zabawy

rottweiler_puppyDlaczego tak ważne jest, by szybko wykryć dysplazję stawów u psów?

Pierwszy zabieg jaki można wykonać u 12 – 16 tygodniowego szczeniaka, to zespolenie spojenia łonowego. Polega to na zniszczeniu w odpowiednim miejscu chrząstki, dzięki czemu dalszy rozwój miednicy pozwala pomimo choroby, na objęcie głów kości przez panewki, co znacznie hamuje rozwój dysplazji. Ta operacja jest stosunkowo prosta, pies szybko wraca do siebie ale cała sztuka polega na tym, by nie przeoczyć momentu, w którym można ją wykonać. Niestety w przypadku mojego psa było za późno o kilka tygodni, co prawda jego zachowanie mnie niepokoiło, ale dookoła słyszałam głosy, że najzwyczajniej w świecie przesadzam. Nasz pies kręcił zadem, co wszystkich bawiło, tymczasem był to jeden z objawów dysplazji stawów biodrowych! Tak więc drodzy właściciele psów – jeśli macie jakieś podejrzenia od razu udajcie się do specjalisty, podziękujcie za dobre rady znajomym i róbcie swoje, bo zdrowie Waszego pupila jest w Waszych rękach!

Profilaktyczne zdjęcie rtg

Zwykle pierwsze objawy dysplazji stawów pojawiają się pomiędzy 5 a 8 miesiącem życia psa, dlatego warto wykonać pierwsze profilaktyczne zdjęcie rtg gdy pies skończy 3 miesiące, wówczas w przypadku stwierdzenia dysplazji jest czas na wykonanie zabiegu zespolenia spojenia łonowego. Następne operacje są już znacznie bardziej traumatyczne i nie nie przynoszą tak dobrych efektów. W przypadku mojego psa lekarz zdecydował się na przeprowadzenie innego, również mało inwazyjnego zabiegu jakim jest pektinektomia, który miał ograniczyć ból i poprawić komfort życia psa, co też się stało. Od zabiegu minęły trzy lata i nasz labrador ma się naprawdę dobrze, choć niestety liczymy się z tym, że z wiekiem jego stan będzie się pogarszał.

Jak prowadzić psa z dysplazją

Od naszego lekarza otrzymaliśmy kilka cennych wskazówek, które bardzo pomogły w utrzymaniu psa w dobrej kondycji pomimo zaawansowanej dysplazji w tak młodym wieku. Po pierwsze pies powinien być szczupły. W przypadku labradora nie jest to takie proste, ale jak się okazuje nie niemożliwe... Usłyszeliśmy, że im będzie chudszy tym dłużej będzie żył w dobrej formie i ten argument do nas przemówił! Karmimy psa zbilansowaną suchą karmą dla dorosłych psów dużych ras. Posiłki otrzymuje 2 razy dziennie w minimalnych dawkach – wiadomo, że producenci podając na opakowaniu zalecenia dietetyczne piszą zwykle od – do, tak więc trzymamy się dolnych wartości. Nie dokarmiamy psa smakołykami, oczywiście od czasu do czasu psiak zmiękczy nasze serca i otrzyma jakiś smakowity kąsek, ale wówczas odejmujemy mu kilka granulek karmy od kolacji...

Ruch kontrolowany

Usłyszeliśmy także, że od dziś obowiązują spacery tylko na smyczy, oraz ograniczenie ruchów i zabaw obciążających stawy. Tak więc musieliśmy zrezygnować z aportowania, które retrievery tak bardzo kochają, zabawa z patykiem, zdarza się nam bardzo rzadko. Wychodzimy częściej ale na krótkie spacery, by nie przemęczać psa, nie pozwalamy mu się forsować, jego ruch jest mniej intensywny. Na początku te zalecenia mnie przerażały, myślałam że w ten sposób unieszczęśliwimy psa, w którego naturze jest bieganie, tropienie, chęć zabawy i miłość do aportowania ale zapewniam Was, że nasz pies szybko zmienił tryb życia i potrafi czerpać radość z innych zabaw.


Preparaty i leki przeciwbólowe

Od czasu do czasu robimy naszemu psu kurację preparatem o nazwie Arthroflex (oczywiście na polecenia lekarza weterynarii). Preparat ten odnawia chrząstkę stawową, dobrze oceniamy jego działanie; podajemy go zwłaszcza zimą, bo wówczas kondycja naszego psa wydaje się być słabsza. Jeśli natomiast zdarzy się coś co spowoduje nadwyrężenie stawów, zauważymy że pies gorzej się czuje, ma mniej chęci do zabawy albo nawet utyka, wówczas przeprowadzamy krótką terapię lekiem Rimadyl – tutaj zawsze zasięgam opinii lekarza, który decyduje ile tabletek i przez jaki okres podawać.

Nie rozmnażajcie psów z dysplazją!

Pamiętajcie, że dysplazja stawów jest chorobą genetyczną, tak więc psy u których ją wykryto muszą być wykluczone z hodowli, by nie przekazywały tej ciężkiej choroby swojemu potomstwu. Ta odpowiedzialność spoczywa na właścicielach psów i hodowcach, którzy dla dobra rasy nie powinni dopuszczać do rozrodu chorych osobników. Natomiast kupując szczeniaka mamy prawo i obowiązek wglądu do książeczek zdrowia oraz zaświadczenia, które potwierdzają, że rodzice szczeniąt są wolni od dysplazji.

---

Magdalena Banach

http://www.inet-partner.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Problem z ciągnącym psem

Problem z ciągnącym psem

Autorem artykułu jest Pierzasty



Za każdym razem przed wyjściem z psem na spacer jesteś zestresowany(a)? Wkurzasz się że znów będziesz walczyć z ciągnącym cię w każdą stronę psem i że spacer zamiast przyjemności dostarczy ci tylko niepotrzebnych nerwów? Wcale tak nie musi być.

W przypadku problemu z ciągnącym i nie dającym się podporządkować naszej woli psem wcale nie rozwiązuje problemu kupowanie kolczatki. Jak z większością spraw w naszym życiu nie ma łatwych, szybkich i nie wymagających z naszej strony pewnego wysiłku i wytrwałości sposobów na rozwiązywanie problemów. W przypadku używania kolczatki niejednokrotnie ze zdziwieniem obserwujemy, że pomimo jej używania pies nadal ciągnie w określonym kierunku i nic nie robi sobie z bólu, który sprawia mu kolczatka. Pies po prostu przyzwyczaił się do tego faktu a w przypadku niektórych ras, których próg bólu jest zdecydowanie wyższy kolczatka jest absolutnie nieskuteczna.

Najlepszym rozwiązaniem jest rozpoczęcie nauki psa niektórych bardzo przydatnych nam zachowań już w wieku szczenięcym. Musimy przy tym być bardzo konsekwentni i cierpliwi szczególnie na samym początku a opłaci nam się to w przyszłości z nawiązką. Nie znaczy to oczywiście, że nie da się tego samego nauczyć psa dorosłego – wymagać to jednak będzie o wiele więcej cierpliwości z naszej strony. Zaczynamy więc od tego, że zanim przystąpimy do naszej tresury pies powinien być już wybiegany (ewentualnie po zabawie, pływaniu czy też innej aktywności). Nie próbujmy uczyć psa chodzenia grzecznie na smyczy bez kolczatki kiedy jest to jego pierwsze wyjście w danym dniu na spacer. Nie zapominajmy, że zdecydowana większość psów lubi dużą dawkę ruchu, którą musimy im codziennie zapewnić. Wracając z godzinnego spaceru po polach, lesie, górach itp. sami zaobserwujemy, że pies ma zdecydowanie mniejszą ochotę na wyrywanie się w jakimkolwiek kierunku i chętniej idzie z nami przy nodze. Zakładamy wtedy zwykłą smycz (nie kolczatkę!) i idziemy z psem w jednym kierunku. Kiedy tylko pies spróbuje pociągnąć nas w innym kierunku my zdecydowanie zmieniamy kierunek naszego marszu na przeciwny lub zatrzymujemy się. Robimy to wielokrotnie i codziennie. Każdy pies jest inny i każdy uczy się w innym tempie. Jednemu wystarczy kilka dni innemu będziemy musieli poświęcić kilkanaście ale prędzej czy później każdy zauważy, że jeśli będzie próbował was ciągnąć w jakimś kierunku to skutek będzie odwrotny od zamierzonego, czyli albo dotrze w to miejsce później niż zamierzał (to w przypadku zatrzymań) albo nawet nie dotrze tam wcale (w przypadku zmiany kierunku marszu).

Metoda ta mimo, że wymaga samozaparcia i dużo czasu jednak jest bardzo skuteczna i wprost trudno wam będzie uwierzyć, że możecie chodzić z waszym psem bez kolczatki i trzyma się was pomimo jej braku. Nie zapomnijcie jednak, że jeżeli nie zapewnicie psu odpowiedniej dawki codziennego ruchu prędzej czy później problem powróci. Tak więc chodźcie z waszymi psami na spacery w miarę możliwości codziennie i co najmniej na 30 minut (najlepiej około 1 godz.) co przyniesie niesamowite korzyści i wam i waszym pupilom. Poza oczywistymi korzyściami zdrowotnymi dla was spowodujecie również to, że pies – wasz najwierniejszy przyjaciel będzie szczęśliwy, radosny, chętniejszy do współpracy – a chyba przecież o to chodzi skoro zdecydowaliście się na psa.

---

Zainteresowanych tematyką psów zapraszam na mojego bloga: http://pierzasty-mojpiesija.blogspot.com/


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Prześwietlanie stawów u psów - czy konieczne i w jakim wieku?

Prześwietlanie stawów u psów - czy konieczne i w jakim wieku?

Autorem artykułu jest Pierzasty



Jedną z obiegowych opinii jest potrzeba prześwietlenia szczeniakia w wieku około 4 miesięcy pod kątem dysplazji. Po prawie 3 latach spędzonych z moim psem wiem już na co zwracać naprawdę uwagę a co można traktować z przymrużeniem oka.

Właściciel szczeniaka, który osiągnął wiek 4 miesięcy lub nieco więcej zazwyczaj zachęcany jest przez weterynarzy w mniej lub bardziej delikatny sposób, że należałoby pieska prześwietlić pod kątem dysplazji stawów. W związku z moimi bardzo dobrymi relacjami z hodowcami u których zakupiłem psa oraz spędzonymi setkami godzin na rozmowach podczas spotkań z nimi (bynajmniej nie spowodowanych problemami zdrowotnymi mojego psa – tylko chęcią dostarczenia mojemu psu kontaktu z innymi psami, z którymi regularnie się spotyka i bardzo chętnie bawi) pragnę podzielić się paroma istotnymi informacjami płynącymi z tych rozmów oraz moich osobistych doświadczeń związanych z tym tematem.

Jak ustrzec się dysplazji? Po pierwsze: nie kupować nigdy psa rasowego od pseudohodowców, którzy np. labradora sprzedają przez internet za 300 zł. Pomijając fakt, że są to najczęściej fabryki, których właścicielom zależy tylko na maksymalizacji zysków to na dodatek często z daną rasą powyższe psy mają tyle wspólnego, że są do niej podobne. Taki pseudohodowca karmi psy najtańszymi karmami niedostarczając odpowiedniej ilości składników pokarmowych a co za tym idzie powodując już w wieku szczenięcym szereg różnych chorób, które uwidaczniają się dopiero po nabyciu naszego pupila. Ponadto nie szczepi tych psów oraz nie poddaje przeglądowi miotu w związku kynologicznym. Gdyby to robił – to za samą karmę dobrej jakości przez okres prawie 2 miesięcy od urodzenia szczeniaka do jego sprzedaży zapłaciłby około 300 zł. A gdzie szczepionki, opłaty za przegląd miotu, za badania genetyczne wykluczające niektóre rodzaje chorób?

Po drugie: nie oszczędzać na jedzeniu psa! Skoro kogoś nie stać na psa rasowego – niech go nie kupuje – są przecież mieszańce – bardziej odporne na różne choroby i mniej wymagające. Karma dobrej klasy dla psa, który waży 30 – 35 kg kosztuje około 150 zł miesięcznie i zapewnia mu wszystkie niezbędne składniki odżywcze w odpowiednich proporcjach dzięki czemu minimalizujemy prawie do zera możliwość wystąpienia dysplazji.

Kiedy pies osiągnie wiek 4 miesięcy – jeśli nie występują u niego żadne niepokojące objawy (jeżeli nie kuleje, nie ma problemów ze wstawaniem itp.), jeśli był prawidłowo odżywiany (nie karmą z supermarketu, w która kosztowała 40 zł i starczyła na miesiąc – czy chciałbyś żeby np. twoje dziecko odżywiało się za 40 zł miesięcznie? – raczej nie byłoby okazem zdrowia!) to nie istnieje żadna uzasadniona potrzeba prześwietlania psa pod kątem dysplazji. Nie dość, że jak można wyczytać w fachowej literaturze nie jest to miarodajne badanie, gdyż w związku z rozrostem tkanek w tym wieku może być błędnie zinterpretowane jako dysplazja to na dodatek, aby było miarodajne należy je powtórzyć w wieku około 1 roku. Mamy więc następującą sytuację: wydaliśmy wcale niemałe pieniądze na prześwietlenie, które i tak żeby mieć pewność należy powtórzyć kiedy pies osiągnie rok. Weterynarz powie wam, że widzi zaczątki dysplazji (ha ha) i żeby jej przeciwdziałać zacznie was naciągać na specjalne karmy, preparaty i tak dalej. Po roku okaże się, że oczywiście dzięki tym wszystkim wspaniałym specyfikom wasz pies został wyleczony. Tu czeka nas niestety niemiła niespodzianka. Zgodnie z wieloma publikacjami (nie w Internecie ale w literaturze tematu) odsetek psów rzeczywiście wyleczonych z dysplazji, u których w wieku 4 miesięcy ją stwierdzono to tylko kilka procent. Niestety nie ma tu pewności czy to rzeczywiste wyleczenia czy raczej błędna diagnoza, która po kolejnym badaniu w późniejszym wieku została potraktowana jako sukces leczenia.

Podsumowując aby mieć zdrowego psa dbajmy o to od samego początku – już od chwili decyzji, że chcemy go kupić. Następnie wybierzmy dobrych hodowców w przypadku psów rasowych lub schronisko, które ma dobrą opinię - jeśli decydujemy się na psa ze schroniska. Zapewnijmy mu oprócz miłości również bardziej przyziemne potrzeby takie jak odpowiedniej jakości karma (lub przyrządzajmy mu pokarm sami – co wymaga o wiele większej znajomości potrzeb danej rasy oraz czasu i obarczone jest niebezpieczeństwem złego zbilansowania odpowiednich składników pokarmowych) i w końcu pod żadnym pozorem nie przemęczajmy szczeniaczka zbyt długimi spacerami lub zabawą szczególnie do pierwszego roku życia.

---

Zainteresowanych tematyką psów zapraszam na mojego bloga: http://pierzasty-mojpiesija.blogspot.com/


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Wielbłąd – domowy przyjaciel człowieka

Wielbłąd – domowy przyjaciel człowieka

Autorem artykułu jest AROKIS



Wielbłąd towarzyszy nam od ponad 4500 lat. W naszej szerokości geograficznej mało znany i stanowiący atrakcję ogrodów zoologicznych i cyrków. Jest nadal niezastąpionym zwierzęciem użytkowym. Stanowi o życiu lub śmierci swoich właścicieli. Co o nim wiemy? Czy go znamy?

Wielbłąd (Camelus) to duże lub średnie zwierzę. Pojawił się w połowie eocenu w Ameryce Północnej, ale wiemy, że przywędrował tam z Afryki i Euroazji. Jego systematyka przedstawia się następująco: domena – eukarionty; królestwo – zwierzęta; gromada – ssaki; podgromada – ssaki żyworodne; szczep – łożyskowce; rząd – parzystokopytne; rodzina – wielbłądowate; rodzaj – wielbłąd. W tym rodzaju wyróżnia się dwa gatunki: baktrian (Camelus ferus) – wielbłąd dwugarbny oraz dromader (Camelus dromedarius) – wielbłąd jednogarbny. Prócz tego można jeszcze spotkać birtugana (zwanego też tulu lub nar) będącego hybrydą (mieszańcem) baktriana i dromadera. Cechuje go znacznie większa łagodność i siła. Posiada jeden garb. Występuje w Afganistanie, Kazachstanie, Iranie, Rosji i Turcji. Możemy się także spotkać z Camą – to hybryda dromadera i lamy urodzona w drodze sztucznego zapłodnienia, gdyż dromader jest cięższy od lamy prawie 6 razy. Baktariany żyją głównie na stepach Azji jako zwierzęta hodowlane, zaś dzikie ich stada liczące, w sumie około 1000 osobników, można spotkać jeszcze tylko na Pustyni Gobi. Od dromadera (prócz ilości garbów) baktrian różni się tęższą budową, jak też mniejszymi rozmiarami i obfitszym owłosieniem.

Wielbłądy średnio mają około 153–200 cm długości ciała, wysokość w kłębie 90–125 cm. Pokrycie sierści: długa, płowa na grzbiecie i bokach, krótsza, jasna na brzuchu. Kończyny długie i smukłe, szyja wygięta, długa, cienka, ogon bardzo krótki o długości 22–25 cm, puszysty i zaokrąglony. Masa ciała wynosi od 80–120 kg. Jednak baktrian mierzy na ogół około 2 m w kłębie licząc razem z garbami. Jego waga osiąga nawet ponad 725 kg. Samce są wyraźnie większe od samic. To zwierzęta roślinożerne, przeżuwacze żywiące się trawami, liśćmi i zbożami.

Garby u wielbłądów stanowią magazyn żywności i wody - są swego rodzaju izolatorami przed nadmiernym ciepłem słonecznym. Ich właściciele mają wysokie kończyny zakończone pazurowatymi, szerokimi i odchylonymi na zewnątrz raciczkami, w których rozwinięte tylko palce III i IV. Są one podbite od spodu miękkimi, elastycznymi, futrzasto-skórzatymi poduszkami, ułatwiającymi poruszanie się po podłożu piaszczystym lub skalistym. Pyski charakteryzują się rozdwojoną górną wargą, a ich uzębienie jest niezupełne. Żołądek nie posiada, w odróżnieniu od innych przeżuwaczy, tzw. ksiąg. Ale najważniejszą cechą są owalne w kształcie erytrocyty, czyli czerwone krwinki odpowiedzialne za transport tlenu i pożywienia w krwioobiegu. To ewenement, gdyż inne ssaki posiadają erytrocyty okrągłe. Samica wielbłąda rodzi na ogół 1 młode. Ciąża trwa 11 miesięcy, a młode karmi się mlekiem z dwu sutków matki przez 4 miesiące.

Baktriany żyją w Azji i Afryce. Ich kuzynami amerykańskimi są wielbłądy z rodzaju lam (lama glama) udomowionych jeszcze przez prekolumbijskich Inków. Należą do nich guanako, wikunia i alpaka (żyją wysoko w Andach i Patagonii, a stado 20-30 sztuk prowadzi jeden samiec). Nie posiadają one garbów i potrafią pokonywać nad przepaściami bardzo niebezpieczne, wąskie przejścia górskie, za co są dodatkowo cenione na tamtych, górskich terenach. Pozyskuje się z nich mięso, skórę, wełnę i mleko. To wyśmienite zwierzęta juczne i pociągowe doskonale wytrzymujące warunki wysokogórskie o zubożałej ilości tlenu.

Ciekawostki:

W roku 986 książę Mieszko I ofiarował niemieckiemu cesarzowi Ottonowi III, wśród innych darów, także wielbłąda. Ale nie wiemy czy był to baktrian czy dromader.

Dromadery w XIX wieku zostały sprowadzone do Australii. Gdy nastąpiła tam ekspansja maszyn, stada ich zostały porzucone i obecnie żyje tam w stanie dzikim około 500-750 tyś sztuk.

W garbie (garbach) wielbłąd odkłada tłuszcz. To jego magazyn pożywienia. Ale nie tylko. W procesie utleniania potrafi on z tegoż tłuszczu uwolnić wodę – dlatego może długo obyć się bez pojenia. A gdy już do tego dojdzie do tego, to może wypić w ciągu jednej minuty do 60 l wody, a jednorazowo nawet, gdy jest spragniony, do jednej trzeciej swojej masy ciała. Nie ma zaś dowodów, żeby wypijał jakąś ilość ponad potrzebę, czyli na zapas. Potem może obyć się bez wody nawet do 10 dni. Jego zapotrzebowanie na ten płyn w warunkach pustynnych jest określane na 0,28 l/h - człowieka na około 1,0 l/h. Jest także niezwykle odporny na temperaturę otoczenia. To wynik umiejętności regulowania temperatury wewnętrznej ciała poprzez jej podniesienie, by zmniejszyć różnicę termiczną pomiędzy ciałem, a otoczeniem, co zmniejsza dopływ ciepła z zewnątrz do organizmu. Zaczyna się pocić dopiero, gdy jego temperatura ciała podniesie się aż o 6 st C! Futro jego posiada niezwykłe właściwości: od zewnątrz odbija promienie cieplne, a od wewnątrz zatrzymuje ciepło. A więc w dzień chroni przed upałem, a w nocy przed chłodem! Jest więc wyśmienicie dostosowane do warunków pustynnych. Innymi cechami wyróżniającymi te zwierzęta są nos i oczy. Ten pierwszy jest tak zbudowany, że może zamykać się i otwierać chroniąc przed wciągnięciem lotnego piasku, a jednocześnie nawilża wciągane przy wdechu powietrze, zaś z wydychanego zbiera i zatrzymuje wilgoć, ograniczając w ten sposób znacznie utratę wody z powodu jej wydychania czy wysuszania przez oddychanie. Jego, natomiast, oczy są okryte powiekami o bardzo długich i gęstych rzęsach. Zwierze, podczas zamieci, czy burzy piaskowej, mrużąc je jest w stanie osłonić gałkę oczną bez utraty widoczności. To wspaniała cecha przystosowawcza. I jeszcze jedno. Potrafi ono udźwignąć duży ciężar nie tracąc równowagi na niestabilnym, piaszczystym lub usuwającym się gruncie. Wspaniały transportowiec.

To wszystko stanowi o tym, że człowiek zaczął je hodować i szanować. Z punktu widzenia historii relacja pomiędzy człowiekiem, a najważniejszymi zwierzętami udomowionymi, największe znaczenie miało udomowienie konia, psa i właśnie wielbłąda. Stał on się ważnym, domowym zwierzęciem ze względu na dużą odporność na zmęczenie, pragnienie, temperatury i wytrzymałość. Potrafi dźwigać lub ciągnąć pomimo bardzo ciężkich i niesprzyjających warunków otocznia. Daje mleko (7-10 l dziennie o zawartości 4-7% tłuszczu) oraz mięso (młody baktrian uchodzi za przysmak, choć w tym celu rzadko się go do tego wykorzystuje – są generalnie zbyt cenne). Ich odchody są doskonałym materiałem opałowym – na pustyni nie ma drewna – dającym ciepło, gotowanie jedzenia i bezpieczeństwo. Spanie pomiędzy nimi to ochrona przed zimnem. Pozyskiwana wełna to 3-7 kg nastrzygu rocznie służąca do wyrobu dobrych, ciepłych i jednocześnie przewiewnych tkanin. Skóra jest niezwykle cenna ze względu na trwałość i ochronę przed temperaturą – stanowi doskonałe pokrycie jurt, czyli domostw plemion koczowniczych Azji i Ameryki oraz jako części garderoby. Dla tych ludzi zwierzęta te stanowią „być albo nie być”. Tak są ważne i cenne, i tak wiele zależy od ich kondycji i bycia z ich opiekunami, że często ich życie jest ważniejsze od życia współplemieńców, bo stanowią o przetrwaniu grupy. Utrata osobnika lub stada stanowi o życiu całych społeczności, do których on czy ono należało. W ich życiu stanowią więcej, niż w życiu europejczyka krowa, a nawet więcej niż współplemieniec czy żona!

Niewiele jest zwierząt na świecie, od których istnienia, bycia, zdrowia i kondycji zależy życie nie jednego człowieka, ale całej grupy, plemienia czy zespołu. Wielbłądy są właśnie tymi, od których to zależy, a które jednocześnie żyją dzięki nim.

Innym takim zwierzęciem jest… koza. Tak, zwykła, znana nam koza. Ale o tym niezwykłym zwierzęciu domowym czytajcie w następnym moim artykule.

Bibliografia:

Wielka Encyklopedia Powszechna PWN 1969r.

Wikipedia – Internet

Encyklopedia Wiem – Internet

H.Komosińska, E.Podsiadło: Ssaki kopytne: przewodnik. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN, 2002

.

---

ANDRZEJ AROKIS

www.domowezwierzadko.blogspot.com

kwatermistrz@poczta.onet.eu


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Kameleon – nasza hodowla - cz.2

Kameleon – nasza hodowla - cz.2

Autorem artykułu jest AROKIS



Kameleony są na wolności dość poważnie zagrożone wymarciem. Dlatego zalecam zakup zwierzęcia z pewnego źródła, czyli w specjalistycznym sklepie terrarystycznym, gdzie otrzymamy również dowód rejestracyjny danego osobnika. Poza tym kameleony rozmnożone w warunkach terrarium znacznie łatwiej i lepiej znoszą warunki hodowlane.

Z kilku powodów Kameleon jemeński (Chamaeleo calyptratus) jest jednym z lepszych wyborów dla początkującego, mniej doświadczonego terrarysty: dobrze znosi przebywanie w terrarium i łatwo rozmnaża się. Terrarysta musi jednak posiąść podstawową wiedzę o tych gadach, ich potrzebach, zwyczajach, warunkach bytowania i sposobach opieki.

Pochodzi on z południowo-zachodniej Arabii Saudyjskiej oraz Jemenu. Stąd nazwa. Cechuje się pięknym ubarwieniem, co uwidacznia się szczególnie, gdy gad jest podniecony. To duże zwierzę – samce dorastają do 50 cm długości, zaś samice do 35 cm. Krótką i szeroką głowę ozdabia wysoki hełm. Długi ogon w momencie podniecenia lub snu zwijają w tzw. „ślimaka”. Są aktywne wyłącznie w dzień. Będąc pozbawionym błon bębenkowych jego głównym zmysłem postrzegania świata zewnętrznego jest wzrok. Nawet najdrobniejszy ruch nie ujdzie jego uwadze. Jest niezmiernie żarłoczny, co terrarysta niewątpliwie odczuje na swoim portfelu. Powodem tego jest słabe trawienie połączone z bardzo szybką przemianą materii. Chętnie poluje na żwawo poruszające się owady. Gdy jest zdenerwowany chrapliwie syczy, a dorosły samiec potrafi boleśnie ugryźć. Samice są spokojniejsze od samców, ale nawet jeśli przebywają bez samca, to składają jaja. Są one oczywiście niezapłodnione, ale wysiłek dla organizmu taki sam duży i osłabiający go. Samiec będzie żył dłużej (około 7 lat) i w lepszej kondycji, dlatego zalecam jego właśnie kupno na początek. Dymorfizm płciowy jest u tych zwierząt tak oczywisty, iż nie powinno być żadnego problemu przy zakupie nawet małego, młodego osobnika - samce posiadają na tylnych łapkach charakterystyczne ostrogi, których samice są pozbawione. Ponadto te ostatnie mają wyraźnie mniejsze hełmy na głowach. Z uwagi na dużą terytorialność kameleonów zalecałbym również chów pojedynczy. Gdy nasz kameleon jest ubarwiony spokojnie, pastelowo oznacza, że jest spokojny. Zmiana kolorów na jaskrawe może mówić o zaniepokojeniu, strachu, próbie odstraszenia potencjalnego wroga albo o zalotach, którym towarzyszy jeszcze, prócz ferii barw, zwijanie i rozwijanie ogona oraz uderzanie głową w korpus samicy. Generalnie ukazywanie różnych barw ciała służy do wizualnej komunikacji międzyosobniczej. Choroba lub stres objawiają się zmianą barwy na ciemną do czarnej nawet. U samic ciemne zabarwienie z występującymi jasnymi, często żółtymi, plamkami sygnalizuje: ”Jestem w ciąży! Koniec zalotów!”. Samce prowadzą ze sobą bezkrwawe pojedynki o samicę lub terytorium ukazując najjaskrawsze z możliwych barwy. Jest to niezmiernie widowiskowe zdarzenie. Generalnie na ziemię nie schodzą one z gałęzi, gdzie czują się bezpiecznie ukryte. A jeśli już to się zdarzy poruszają się powoli, jakby niepewnie wyciągając i cofając łapki.

Ogólne informacja mamy za sobą. Czas przygotować odpowiednie:

Terrarium dla kameleona.

Musi ono być odpowiednio duże. Typu leśnego (dużo gałęzi dostosowanych średnicą do łap danego kameleona, żywe rośliny i pnącza pozwalające na ukrycie się czyli zwiększenie poczucia bezpieczeństwa) o układzie pionowym i wymiarach minimalnych 100/60/100 cm dla jednego samca ew. 2 samic, a 80/50/80 dla pojedynczej samicy. Bardzo ważnymi czynnikami są temperatura, wilgotność i wentylacja. Pomieszczenie posiadające szklane lub plastikowe ściany powinno co najmniej jedną z nich mieć z siateczki metalowej lub też plastikowej. Oczywiście możemy także zastosować wolierę całkowicie zbudowaną z siatki, ale wówczas musimy przewidzieć silniejsze ogrzewanie z uwagi na łatwiejsze ubytki ciepła. Najlepsza jest pół woliera. Temperatura w pomieszczeniu powinna wynosić 24-30 st. C. Kameleon, będąc zwierzęciem zmiennocieplnym, lubi wygrzewać się w słońcu. Namiastkę tego możemy mu zapewnić podwieszając lampę typu promiennik – lustrzanka tzw. kwoka lub grzybek. Pod promiennikiem tym temperatura nie powinna przekraczać 34-38 st. C i należy go tak umieścić lub osłonić siatką, by zwierzę nie mogło się poparzyć. W nocy wystarcza temperatura pokojowa. Jeśli zauważymy, że na ściankach zbiera się para wodna lub nasz podopieczny spędza czas z otwartym pyskiem, jakby ziajał, oznacza to iż wentylacja pomieszczenia jest niewydolna, a zwierzęciu jest za gorąco i duszno. Należy natychmiast to zmienić. Ale tu trzeba pamiętać, by nie narazić kameleona na przeciągi. Jest on na to bardzo wrażliwy i łatwo może zapaść na schorzenia dróg oddechowych niebezpieczne dla jego życia. Dobrze jest też pokój z terrarium często wietrzyć. Żeby utrzymać właściwą wilgotność wystarczy ustawić wewnątrz pojemniczek z parującą wodą lub spryskać terrarium wodą dwa razy dziennie. Oświetlenie musi być jasne. Najlepszym do tego będzie zamontowanie świetlówek UV (dostępne są z sklepach zoologicznych), która zapobiega również niektórym schorzeniom. Dno pomieszczenia najlepiej wymościć korą lub kostką kokosową oraz papierem, co ułatwi nam sprzątanie. Bo odchody, różne odpadki i martwe owady należy usuwać codziennie. Kameleonowi i tak jest obojętne jaka jest ściółka, gdyż przebywa wyłącznie na gałęziach powyżej.

Naszego kameleona musimy czymś karmić. A więc:

Żywienie.

Kameleony często podskubują rośliny rosnące w terrarium, Najbardziej lubią trzykrotkę. Nie pogardzą też liśćmi mlecza, endywii czy rucoli oraz kawałkami słodkich owoców. Ale nie wolno podawać cytrusów, a awokado jest wykluczone. Jednak wegetarianizm nie jest ich cechą dominującą. To drapieżniki i dlatego też trzonem diety muszą być owady. Najczęściej podaje się koniki polne. Jednakże, by uniknąć monotonii w żywieniu (bo kameleony są wrażliwe na monodietę i tracą apetyt), możemy podawać karaczany, jedwabniki, muchy, młode świerszcze, pająki, motyle, ćmy, pasikoniki i mysie noworodki. Ponieważ kameleony należą do bardzo żarłocznych jaszczurek, a nasz, jemeński, jest na dodatek dość duży, jak na przedstawiciela tej rodziny gadów łuskoskórych, więc i pożywienia będzie potrzebował znacznie więcej. Po prostu kameleona trzeba karmić obficie i już. Dlatego też przed rozpoczęciem jego hodowli należy się zastanowić nad założeniem własnej hodowli karmowej lub zorganizowaniem sobie łatwego dostępu do dobrego i taniego źródła pokarmu. W przeciwnym razie musimy się liczyć ze sporymi wydatkami. Muchy stanowią doskonały pokarm objętościowy. Wystarczy zakupić w sklepie wędkarskim (lub wyhodować samemu) białe robaki, ich poczwarki w pudełku umieścić w terrarium, a z wylęgniętymi muchami nasz podopieczny sobie poradzi. Można też poczwarki zamknąć w pudełku, a wylęgłym muchom podać do jedzenia witaminowo-wapniową papkę celem podniesienia ich wartości odżywczej i dopiero po tym wpuścić do pomieszczenia. Inne owady można zmykać w pudełku, dosypać wapnia i witamin, potrząsnąć o dopiero oklejone tym „pudrem” owady przenieść do kameleona. Nie wolno jednak przesadzać. Wapń należy podawać 2-3 razy w tygodniu, a witaminy tylko 1 raz. Nie wolno podać żywych larw muchy, gdyż ta, połknięta w całości, może dotrzeć do jelit i je zperforować swoim narządem gębowym doprowadzając do śmierci naszego pupila. Najlepiej owady podawać do terrarium, by pobudzić aktywność kameleona. Preferować, przy tej metodzie, należy te ruchliwe owady, które nie mają tendencji do chowania się, czyli koniki polne, pasikoniki, motyle, ćmy, muchy. Można też podawać je „z ręki”. Po jakimś czasie nasz kameleon będzie rozpoznawał nasz zapach i bez obaw da się karmić. Gdy jest on bardzo młody i niedoświadczony, chory lub niesprawny z jakiegoś powodu powinniśmy karmić go „z pudełka”, by ruchliwe owady nie „gubiły” mu się na sporej przestrzeni jego pomieszczenia. To samo dotyczy karmienia drewnojadami (zoophobasami) lub mączniakami, gdyż te dość sprawnie potrafią ukryć się w ściółce podłoża. Ale karmienie nimi należy stanowczo ograniczyć do minimum, ponieważ ich pancerzyki chitynowe (w większej ilości) mogą powodować zaparcia wynikłe z zaczopowania przewodu pokarmowego kameleona.

I sprawa ostatnia: pojenie. Kameleon nie potrafi wypić wody z miseczki. Trzeba mu zamontować kropelkowe poidełko lub tak spryskiwać roślinność, by mógł sobie poszczególne, kapiące krople pochwycić. Niektóre kameleony chętnie piją z wodospadu. Ale gdy poświęcimy nieco czasu, by nauczyć go pić z pipety, to zyskamy dwie rzeczy: będziemy mieli pewność, że jest dostatecznie napojony oraz będziemy mogli wraz z wodą „podrzucić” dodatkowe witaminy, wapń czy lekarstwa!

A jeśli byśmy zechcieli mieć młody przychówek, to na koniec parę słów o tym, co nazywamy:

Rozmnażanie.

Jeśli warunki są w terrarium dobre, to jaszczurki te dość łatwo łączą się w godowe pary. Samiec popisuje się ferią barw i już po kilkunastu minutach dochodzi do kopulacji trwającej kilka zaledwie minut. Zapłodniona samica zmienia ubarwienie i zaczyna odganiać samca, co stanowi dla niego dość duży stres. Aby ochronić zwierzęta przed takim doświadczeniem należy je jak najszybciej rozdzielić tak fizycznie jak i wzrokowo. Jej zaś należy zapewnić lepsze wyżywienie, suplementy diety i dużo świeżej i czystej wody. W ściółce robimy norę i umieszczamy tam pojemnik z miękkim, wilgotnym torfem lub substratem, by samica mogła tam złożyć jaja. Potem wyjmujemy uważając, by jaj nie obrócić, gdyż spowoduje to obumarcie zarodków i przenosimy do inkubatora. Młody przychówek rodzi się po około 165 dniach. Noworodki mają po 7 cm. Zapewniamy im promiennik UVB, obfitą ilość bezkręgowców, dodatkowo wapń i witaminy oraz łatwo dostępną świeżą wodę.

Życzę powodzenia w hodowli tego wspaniałego i tak mało znanego u nas gada! A przy okazji zapraszam na mój blog. Czytajcie tam też zawarte reklamy – to niejednokrotnie kopalnia wiedzy!

Bibliografia:

Wielka Encyklopedia Powszechna PWN Warszawa 1962r.

Encyklopedia Internetowa „WIEM”

www.terrarystyka.pl

M.Młynarski „GADY” Warszawa-Kraków 1960r.

Dziękuję za pomoc i ukierunkowanie panu Mariuszowi Lechowi

z Działu Herpetarium Miejskiego Ogrodu Zoologicznego w Warszawie

---

ANDRZEJ AROKIS

www.domowezwierzadko.blogspot.com

kwatermistrz@poczta.onet.eu


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl