wtorek, 5 lipca 2011

Pies przywódca czy pies uległy?

Pies przywódca czy pies uległy?

Autorem artykułu jest Izabela Pierzyńska



Każdy pies podobnie jak człowiek ma swój charakter i temperament.
W trakcie rozwoju obydwie te cechy rozwijają się i kwalifikują osobnika do grupy dominującej albo uległej.

Testowanie malucha

U małych psiaków można przeprowadzić test pozwalający nam stwierdzić do jakiej grupy będzie kwalifikował się dany osobnik. Kładąc malucha na plecach i przytrzymując bez ruchu psiak próbuje się uwolnić, ale po chwili akceptuje nową sytuację. Po uwolnieniu się wraca do rodzeństwa, żeby bawić się z nimi. To właśnie typ przywódcy. Natomiast, jeśli w opisanej sytuacji pies wyrywa się, panikuje i piszczy, a po uwolnieniu ucieka od nas daleko, to wiemy, że nigdy z niego nie będzie przywódcy tylko pies uległy.

Powitanie

Charakter psa można rozpoznać też w sposobie powitania właściciela. Uległy pies widząc wracającego do domu właściciela zachowuje się tak jakby nie widział go przez rok. Pies skacze, biega, liże po rękach a nawet próbuje lizać po twarzy. Natomiast pies przywódca przyjdzie przywitać się z godnością, powącha, obejrzy i odchodzi.

Zachowanie przy misce

Podobne reakcje można dostrzec podczas jedzenia. Pies uległy pozwoli sobie zabrać miskę z jedzeniem, którą chcemy przestawić na inne miejsce. Natomiast przywódca będzie bronił swojej miski a zdarza się nawet, że warczy w trakcie przestawiania miski w inne miejsce.

Codzienne czynności

Pies podobnie jak ludzie lubią wygodę. W tym celu bardzo często zajmują nasze ulubione miejsca nie chcąc opuszczać ich na naszą prośbę. Tak zachowuje się pies dominujący. Kiedy mamy natomiast osobnika uległego posłucha nas już przy pierwszym wezwaniu. Innym przykładem może być ustępowanie nam drogi. Pies przywódca nie zejdzie nam z drogi, kiedy spotka nas w wąskim domowym korytarzu. To my musimy ustąpić mu miejsca i ominąć go. Uległy osobnik widząc nas sam zejdzie nam z drogi.

Wszystkie przytoczone przykłady pozwolą nam rozpoznać jakiego osobnika posiadamy w domu i w jaki sposób powinniśmy z nim postępować w życiu codziennym.

---

Izabela Pierzyńska

http://rodzinaipies.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Owczarek niemiecki

Owczarek niemiecki

Autorem artykułu jest Iwona Muzal



Jest to jedna z najpopularniejszych ras na świecie dzięki swoim niezliczonym zaletom. Inteligentny i elastyczny, jest idealnym towarzyszem do pracy. Pomaga ludziom w niebezpieczeństwie, jest asystentem niepełnosprawnych, pracuje u boku policji i wojska i jest bardzo czujnym stróżem.

Owczarek niemiecki powstał ze starych ras pasterskich, które żyły w Niemczech wiele wieków wcześniej.

Gdy zostaną odpowiednio wyszkolone, są idealnymi towarzyszami rodziny, lojalnymi, posłusznymi i opiekuńczymi w stosunku do członków rodziny. Są jednakże energicznymi, silnymi zwierzętami, które potrzebują dużo ruchu, nie są więc dobre dla osób starszych, które mogą mieć problem z zapewnieniem im dostatecznej ilości ruchu i kontrolą tak atletycznego psa.

Ruch

Dorosły pies wymaga co najmniej jednego długiego spaceru dziennie, najlepiej z bieganiem bez smyczy.

Czy łatwo je wyszkolić?

Są to psy bardzo inteligentne, mają wspaniałe zdolności do pracy i uwielbiają wyzwania. Chętnie się uczą i odnoszą sukcesy w zaawansowanych dyscyplinach, takich jak tor przeszkód czy zawody posłuszeństwa.

Jakie mają zalety?

Godny zaufania, pewny siebie, atletycznie zbudowany, odważny, posłuszny, lojalny, zrównoważony, pełen zapału, dobry stróż

Rodzaj domu.

Są to psy pracujące, potrzebują więc domu otoczonego dostateczną ilością terenu na ruch, zajęcia i zadania do wykonania. Są idealne dla mieszkańców wsi. Mieszkańcy miasta powinny mieć dom wyposażony w duży ogród. Nie nadaje się do zamknięcia go w czterech ścianach przez cały dzień.

Problemy zdrowotne.

Rasa ta może cierpieć na alergie, epilepsje, zapalenie rogówki, utratę władzy nad tylnymi nogami oraz hemoroidy.

Pierwotne przeznaczenie: stróż i pasterz

Wzrost samca:61-66 cm

Wzrost samicy:56-61 cm

Waga:34-43 kg

Długość życia:12-13 lat

Owczarek niemiecki zasługuje na uznanie świata-jest lojalny i inteligentny.

---

http://www.pies-ivka67.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Czy kot może być wegeterianinem?... Czyli coś o moich sierściuchach.

Czy kot może być wegeterianinem?... Czyli coś o moich sierściuchach.

Autorem artykułu jest AROKIS



Wiem. Czytasz ten tytuł i pukasz się w głowę - ale gościu wymyślił kocopałę. Skąd mu się taki wziął pomysł? Pewnie napisał ten artykuł tylko po to, żeby otrzymać wierszówkę albo inną tantiemę. Kot to nie królik!
I słusznie. Nie da rady utrzymać kota na króliczych racjach żywnościowych.

Tytuł jest nieco przewrotny. Bo rzeczywiście, słowo wegetarianin w odniesieniu do kota jest lekko przesadzone. Ale... No właśnie, jest pewne "ale". Chcę tu opowiedzieć o moich czterech kotach, które mieszkają ze mną od wielu lat. Jest i psia czyli suka. Rasy Długowłosy Wilk Między Innymi. Nie mogę jej pominąć, gdyż należy do Rodziny i też ma niejaki wpływ na jej charakter. Na czele rodziny stoi moja Żona. Oczywiście. Potem jestem ja. Oczywiście. I nie powiem, że jest odwrotnie - wolę leżeć na plecach i być drapanym po brzuchu. Następną jednostką podkomendną jest stado sierściuchów. W domu rządzi Koko - 14-letni, czarny kastrat rasy Bombaj Europejski. O dominację walczy z nim od lat Funia - też kastrowana "bombajka". Duduś jest rudy, pręgowany, jedno oko ma zielone, a drugie brązowe, nieprawdopodobnie wesoły i zakochany ze wzajemnością w suce. Przebywa więc głównie na podwórku razem z ukochaną. Ostatni jest Gwizdek. Czarno-biały dachowiec o bardzo długich nogach i ogonie. Dlatego wmawiam wszystkim, że jego rasa to Kot Bagienny. Zaanektował sobie garaż, bo z niego można bez proszenia wyjść i udać się na panienki lub mordobicie. Obie te czynności najwyraźniej przekłada ponad wszystko.

I tu mogę przejść do meritum tego artykułu, czyli tematu kulinarnego.

Psu, gotuję rosół na poprzerastanych kościach i warzywach. W tym pokrzywa i liście mlecza. Zasypuję kaszą, płatkami, sporadycznie jest to makaron. Od czasu do czasu kupna sucha karma zamiast gotowanego. Co upichcone dla psa jest i dla kotów. Nauczone od małego pałaszują aż miło. Powtarzam: nauczone. A więc uczyliśmy (-my, bo to Żony pomysł - nadal leżę na plecach - sic!), uczyliśmy, że surowa marchewka, głąb i grubsze kawałki liści od kapusty, kawałki jabłka czy gruszki to także pychotka. Zamiast uzupełniać im braki witaminowe i mikroelementy pozwalając szczypać trawę lub dokarmiać suchą karmą, podrzucaliśmy stadu te surowizny. Głodny? Nie o godzinie posiłku? Masz kawałek marchewki. Pochrup sobie. A po jakimś czasie trzeba było głąb kapuściany dzielić na kilka części, bo się koty zaczynały bić o jedną całość. Reagują nieomal tak samo ostro, jak na kawałki surowego mięsa. Ponadto jadają ciasto, pomarańcze, mandarynki, banany, miąższ ze śliwek, brzoskwiń i kiwi, kapustę pekińską, a nawet kiszoną. Najmniej chętnie umyte obierki od ziemniaków. Zdarzyło się parę razy, że Koko tak najadł się warzyw, iż nie był już zainteresowany żadnym innym jedzeniem. Nawet porcją kociej karmy z puszki, którą bardzo lubi.

---

Andrzej Arokis

http://www.domowezwierzadko.blogspot.com

kwatermistrz@poczta.onet.eu


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Kochajmy zwierzęta cz.2

Kochajmy zwierzęta cz.2

Autorem artykułu jest AROKIS



Czasem zwierzęta reagują na nas agresją lub strachem, próbą ucieczki lub ataku. A czasem wręcz przeciwnie - poddają się nam z pełną ufnością. Czy zastanawiamy się dlaczego tak jest? Poniżej spóbuję choć w części odpowiedzieć na te pytania, gdyż problem jest bardziej złożony.

Większość zwierząt, jakie trafiały do mojego domu, wymagała pomocy i opieki. Trzeba było je opatrzyć, karmić z ręki lub pipetą, podawać niesmaczne lekarstwa, zmieniać opatrunki, często zdając przy tym ból. A jednak rzecz ciekawa: one nie wykazywały panicznego strachu, gdy się do nich zbliżałem, dotykałem, czy wręcz brałem do ręki. Rzadko kiedy następowała próba ucieczki, ugryzienia, wyszarpnięcia się lub - tak charakterystycznego np. dla ptaków - nerwowego dyszenia z rozwartym dziobem. Żadnych skrajnych reakcji. A przecież były to głównie stworzenia dzikie lub pół dzikie, znające człowieka, ale nie aż tak z bliska. Okazywały niepokój, ale nie strach.

Przez wiele lat szukałem wytłumaczenia takich, a nie innych zachowań tych zwierząt czytając, szperając, rozmawiając. I wreszcie znalazłem. Odpowiedź okazała się prozaicznie prostą! One nawiązały ze mną kontakt na zupełnie innym poziomie, który dla nich był oczywistym i normalnym. A ja musiałem to dopiero odkryć i zrozumieć, gdyż człowiek nie potrafi jeszcze (a może już?) odbierać, rejestrować i kierować tymi sygnałami.

O co chodzi?

Nasz organizm to fabryka różnych energii. Każda komórka je produkuję. Nasze ciało jest otoczone polem energetycznym, mogącym mieć różne natężenie i różny charakter w zależności od naszego nastroju i samopoczucia. Można by je zapisać jako sinusoidę o zmiennej częstotliwości i amplitudzie, która decyduje o drganiu pola. I właśnie te drgania, ich rodzaj w danej chwili, każde zwierze potrafi odebrać i odczytać zawartą w nim informację o nas. Rozpoznać nasz nastrój, przewidzieć działania. Przecież np. antylopy pasą się spokojnie w pobliżu lwów, gdy te są syte i nie mają zamiaru teraz polować. One to świetnie wiedzą. Skąd? No właśnie stąd. Albo przyklad z bliższego nam rejonu: ile razy wracałem z pracy zmęczony i wściekły, to pies, oczywiście się witał, ale niezbyt wylewnie i odbiegał do własnych spraw w ogrodzie, chociaż normalnie radościom, podskokom, bieganiom tam, siam i w koło nie było końca. Moje koty natychmiast podnosiły się i ostentacyjnie wędrowały w najdalszy im wygodny kąt domu, choć zwykle dotąd kręciły ósemki wokół nóg, aż same uznały, iż już starczy tych powitalnych głaskań i poklepywań. Znaczy, w tym przypadku, wiedziały, że mogę nie być taki miły jak zawsze i "witaczka" może się nie udać.

To ciekawe, że one doskonale wyczuwają, czego się można po nas spodziewać i jak możemy się zachować. Czy jest w nas agresja, czy łagodność? Czy mają się bać i starać się natychmiast oddalić, czy może wystarczy tylko ostrożność i rezerwa, "a potem się zobaczy"? One czytają nas jak otwartą księgę. Pamiętajmy o tym, iż emanujemy z siebie fale informacji o tym, kim i jacy jesteśmy. Starajmy się nie słać fal złości, zdenerwowania, agresji i niechęci. Wówczas nasz kontakt z "naszymi młodszymi braćmi", czyli zwierzętami, będzie mocniejszy i radośniejszy. A one, jak zawsze, odwdzięczą się nam za szacunek i dobroć. Odpłacą miłością za miłość. Kochajmy zwierzęta. Zasługują na to. Bez nich nie byłoby nas.

---

Andrzej Arokis

www.domowezwierzadko.blogspot.com

kwatermistrz@poczta.onet.eu


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Kochajmy zwierzęta cz.1

Kochajmy zwierzęta cz.1

Autorem artykułu jest AROKIS



Co wiemy o naszych Młodszych Braciach? Czy potrafimy zrozumieć ich zachowania? Czy zasługujemy na ich miłość? Czy powinniśmy się wstydzić? Tyle pytań... A jakie są odpowiedzi?

Odkąd pamiętam najróżniejsze zwierzęta przebywały w moim domu. A to chory gołąb, przemarznięte wróble, młode kawki czy sroki, potrącone przez samochód psiaki, bezdomne koty, świerszcze, nietoperze, żaby, rybki, jeż, zaskroniec, białe myszki i szczury, szczur domowy (to była piękna przyjaźń), gęsi, kury i cała masa najróżniejszych innych stworzeń.

Wtedy, gdy byłem jeszcze chłopcem, inicjatorką organizacji opieki dla potrzebujących była moja Mama. Nie tylko zwierząt. Wszystkie dzieciaki z podwórka przychodziły do nas (mieszkaliśmy na parterze) z obtartymy łokciami, obitymi kolanami, rozciętymi głowami czy rękami lub gwoździami w stopie. Ale wróćmy do zwierząt. Prawie wszystkie one wychodziły na wolność wyleczone, odkarmione i w dobrej kondycji. Piszę "prawie", bo niektórym się nie udało i odeszły. W domu zawsze było przygotowane miejsce dla ewentualnego mieszkańca-pacjenta. Było akwarium słodkowodne, terrarium, klatka, kosz, jakieś stare, ale czysto wyprane ręczniki i poduszki. No i wypasiona apteczka.

Kochaliśmy naszych lokatorów. Staraliśmy się to im okazywać opieką, pieszczotami, spokojem, łagodnym głosem, uśmiechem, akceptacją ich zachowań, aprobatą i pochwałami. Mama nazywała ich "naszymi młodszymi braćmi". Dopiero po latach zrozumiałem, o co Jej chodziło - stoimy na drabinie rozwoju najwyżej. Potrafimy w sposób rozumny i kontrolowany kierować naszymi postępkami. Jest więc naszym obowiązkiem opiekować się zwierzętami. A one odwdzięczą nam się za to całym sobą. Są takie kultury na świecie, gdzie myśliwy po upolowaniu zwierzyny przeprasza ją, że zabił. Tłomaczy, iż zrobił to jedynie ku wykarmieniu swojej rodziny i dziękuje, że to zwierze pozwoliło mu się zabić. Tak. Dziękuje! Jakież to piękne zachowanie i jakże mało znane nam, dumnym europejczykom.

Miejmy więc odwagę i siłę by propagować miłość i szacunek dla zwierząt. Wdzięczność za to, że są, że towarzyszą nam w każdej chwili naszego życia oraz, że dzięki nim my także możemy żyć. Nawet taka komarzyca, co nam potrafi chwile wypoczynku utrudnić, nie jest stworzeniem niepotrzebnym. Cóż: "jakiegoś mnie Panie Boże stworzył, takiego mnie masz".

---

Andrzej Arokis www.domowezwierzadko.blogspot.com

kwatermistrz@poczta.onet.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl